„Bajka o najpiękniejszym kolorze świata” to historia wędrowca szukającego prawdziwego piękna, by podarować je ukochanej osobie. Ale czy jest coś takiego jak prawdziwe piękno? Czy to względne pojęcie? To bajka opowiadająca o tym, że nie ma jedynego kanonu piękna, a gust to indywidualna sprawa każdego z nas i nie należy go narzucać reszcie. Bajka uczy tolerancji wobec preferencji każdego z nas oraz tego, że cała siła i uroda tego świata tkwi w jego różnorodności. Dopiero połączenie wszystkich elementów daje cały jego obraz.
Dawno, dawno temu była sobie kraina pełna barw, kwitnących kwiatów, pięknych egzotycznych ptaków i zwierząt, szumiących srebrnych strumyków i zachwycających krajobrazów. W krainie tej trwało wieczne lato, zawsze świeciło słońce, zewsząd rozbrzmiewał śpiew ptaków, a wokół unosił się cudowny zapach kwitnących drzew i kwiatów.
W krainie tej mieszkali także ludzie. Dni ich były pełne radości i szczęścia, gdyż w tak pięknej, niezwykłej krainie trudno było o smutek. Głównym zajęciem mieszkańców było dbanie o rośliny i przebywające tam zwierzęta. Kochali miejsce, w którym przyszło im żyć, doceniali jego urodę i troszczyli się, by nic nie zakłóciło jego harmonii i piękna. I byłoby tak pewnie do dziś, gdyby pewnego wieczoru nie przybył do tej krainy pewien tajemniczy wędrowiec…
Człowiek ten rozbił swój namiot przy jednym ze strumieni, a gdy już został przywitany i poczęstowany posiłkiem przez gościnnych tubylców, zwierzył się im, że jest szczęśliwie i z wzajemnością zakochany w najpiękniejszej dziewczynie, jaką wydała jego ojczyzna. Chciałby uhonorować czymś wyjątkowym wybrankę swego serca, wędruje więc po świecie i poszukuje najpiękniejszej barwy świata, by w takim kolorze przywieźć ukochanej pierścionek i wręczyć jej, prosząc ją o rękę.
– Wieść o urodzie waszej krainy dociera do najdalszych zakątków naszego świata – powiedział – dlatego wybrałem się tutaj, by ustalić, jaki kolor jest najpiękniejszy,
a któż jak nie wy, mógłby mi w tym pomóc? – zakończył i spojrzał z nadzieją na zebranych.
Wszystkich zainteresowała opowieść przybysza, wszyscy byli chętni do pomocy. Wspólnie ustalono, że poszukiwania najpiękniejszej barwy rozpoczną się nazajutrz, tymczasem turysta odpocznie, a mieszkańcy przyjrzą się swemu otoczeniu i spróbują wybrać z niego najładniejszy kolor. Wszyscy rozeszli się do swoich domów, nieco zawstydzeni, że dotąd do głowy im nie przyszło, by wybrać najpiękniejszy kolor świata, co wydało im się nagle bardzo niestosowne, skoro mieszkali w najpiękniejszej, najbarwniejszej krainie na ziemi… Postanowili to naprawić. Następnego dnia wszyscy spotkali się przy namiocie wędrowca, każdy przekonany o tym, że kolor, jaki znalazł, jest tym najpiękniejszym, którego odkrycie zadowoli przybysza.
– Turkus! – krzyczał ktoś – turkus jest najpiękniejszy!
– Wcale, że nie – oburzyła się jakaś kobieta z tłumu – najpiękniejszy jest kolor żółty, bo żółte jest słońce! A słońce jest najważniejsze, bez niego nasza kraina nie byłaby taka piękna i zielona!
– Właśnie – zielona! Najpiękniejszy jest kolor zielony! – krzyczał ktoś z dali.
– Kto powiedział, że słońce jest żółte? – oburzył się jakiś starzec, stojący nieopodal namiotu wędrowca – widziałem już wiele zachodów i wschodów słońca, które o wschodzie jest różowe, w ciągu dnia żółte, a wieczorem przypomina dojrzałą mandarynkę. Tymczasem najpiękniejszy jest kolor brązowy, bo taka jest nasza ziemia, a gdyby nie ziemia, nie mielibyśmy upraw i przymieralibyśmy głodem.
– Ziemia jest brązowa?! – zaśmiał się ktoś szyderczo – starcze! Ziemia jest czarna i wszyscy to wiemy!
– Bzdura! Kłamczuch! – podniosły się głosy z innego końca tłumu i nagle wszyscy zaczęli się kłócić.
Zapanował straszny harmider. Ludzie przekonywali się wzajemnie do swoich racji, machali sobie przed oczyma różnokolorowymi kwiatami, wstążkami i farbami, ale nie zdołali nic ustalić. W końcu, nie mogąc dojść do porozumienia, wszyscy się na siebie pogniewali i urażeni poszli do swoich domów. Wędrowiec został sam. Z kłębowiskiem myśli, w obolałej od hałasu głowie, udał się na spoczynek. Następnego dnia, gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył, że trawa i krzewy przy jego namiocie nie są zielone, jak zwykle, a pomarańczowe! Tuż obok z wiaderkami farby i pędzlami uwijała się gromadka ludzi.
– Co wy robicie? – zapytał zdumiony wędrowiec.
– Przemalowujemy zieleń, by była pomarańczowa!
– Ale dlaczego?
– Bo pomarańczowy to najpiękniejszy kolor na świecie! – usłyszał w odpowiedzi – gdy wszystko przemalujemy na pomarańczowo, ludzie zauważą, jaki to piękny kolor i sami przyznają nam rację!
Wędrowiec wzruszył ramionami i schował się do namiotu. Po śniadaniu postanowił zwiedzić krainę i samemu wybrać kolor, który najbardziej mu się spodoba, ale to,
co zobaczył, przeszło jego najśmielsze wyobrażenia. Okazało się, że nie tylko ludzie malujący trawę na pomarańczowo wpadli na taki pomysł, inni mieszkańcy również postanowili przemalować krainę na swój ulubiony kolor. Po kilku dniach nic już nie miało swoich naturalnych barw, nawet ptaki i zwierzęta były pomalowane. Na końcu ktoś postanowił, że woda też powinna mieć inny kolor i wlał do niej wiadro różowej farby. W swojej bezmyślności i zapiekłości zatruł rzekę i strumienie.
Roślinność skażona farbą zaczęła obumierać, zatruło się mnóstwo ptaków i zwierząt. Ludzie, widząc co się stało, wzajemnie się oskarżali i kłócili. Niebo, tak jak ludzie, zachmurzyło się i spowiło gęstymi, czarnymi chmurami. Zapanował chaos i wielki smutek, i nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby nie rozpętała się straszna burza i spadł rzęsisty deszcz. Przerażeni ludzie pobiegli do swoich domów, nikt już się nie kłócił, zapanowała cisza. Słychać było tylko szum padającego deszczu i szmer wzbierających wodą strumieni. To, co ludzie pomalowali, zmywały teraz potoki deszczu.
Ulewa trwała tydzień, a gdy już zaczęto się bać, że krainę zatopi ogromna powódź, chmury rozstąpiły się i wyszło słońce. Uradowani i zawstydzeni mieszkańcy wyszli ze swoich domów, by się wzajemnie przeprosić i razem cieszyć z ocalenia. Rzeka i strumienie odzyskały swoją naturalną barwę, a kraina znów była pełna różnokolorowego ptactwa i zwierząt.
– Spójrzcie! – krzyknął ktoś pokazując wzgórze – oto najpiękniejszy kolor świata! Zdumieni ludzie podnieśli głowy. Nad wzgórzami pysznił się mnogością kolorów szeroki łuk tęczy.
Były w nim wszystkie kolory: łagodna oberżyna przechodziła w ciepły fiołkowy kolor, ten z kolei w niebieski, który już dalej był turkusowy, ciemnozielony i groszkowy. Żółć rozjaśniała go, ale za chwilę zamieniała się w pomarańcz, który przechodził w szkarłat, czerwień i karmazyn. Cała feeria barw! Ludzie krzyczeli z radości i wiwatowali. Zapanowało wielkie poruszenie! Nagle odkryto, że każdy kolor jest wyjątkowy, a jego wyjątkowość polega na tym, że podoba się różnym osobom, więc i one są wyjątkowe. Ptaki śpiewały, szemrały strumienie i rzeka, a w ich kroplach odbijały się tęczą promienie słońca jak w krysztale.
Wędrowiec uśmiechnął się do siebie i niepostrzeżony odszedł do swojego kraju. Wiedział już, jaki kamień ozdobi pierścień dla jego ukochanej – kryształ, w którym zaklęta jest tęcza.
Szczęśliwi ludzie zostali w szczęśliwej krainie, pełnej barw, kwitnących kwiatów, pięknych egzotycznych ptaków i zwierząt, szumiących srebrnych strumyków i zachwycających krajobrazów. Ale przyroda spłatała im figla – od tej pory wieczne lato zastąpiła jesień, a ją zima, by ludzie stracili z oczu to, czego często nie doceniają. Na szczęście po zimie zawsze nastaje wiosna, by przyroda mogła odrodzić się do życia i rozbrzmieć taką feerią barw, jaką zabłysnęła tęcza.
Autor: Barbara Stefańska – Pedagog specjalny – Czytelniczka Portalu
Autor ilustracji: Szymonek Stefański